Spoglądając wstecz i wybiegając myślami do przodu mogę śmiało powiedzieć, że na ten moment życia jestem najszczęśliwsza osobą na świecie.
Po pierwsze : zdałam maturę i to nawet całkiem dobrze
Po drugie : czerwiec był dla mnie bardzo hojny i podarował mi mnóstwo wspaniałych chwil
Po trzecie : jutro ruszam razem z Pauliną gdzieś w Europę, prawdopodobnie do Francji, w poszukiwaniu pracy i myśl o tym wprowadza mnie w stany szalenie euforyczne :D
Przejdźmy do konkretów, Szwecja! W połowie tego miesiąca zrobiłam sobie mini tripa połączonego z odwiedzinami znajomych i wizytą w Kopenhadze. Mogę skomentować to tylko jednym słowem RAJ! Nasłuchałam się już trochę o chłodzie Skandynawów, o pewnego rodzaju pruderyjności tego narodu i obawiałam się drogi. Jak zwykle moje obawy zostały rozwiane natychmiast. Nawet nie dali mi wyciągnąć kciuka i połapać stopa :P Dotarłam do Trelleborga w 24 h, licząc nocleg w Danii, więc poszło naprawdę sprawnie.
Na miejscu świętowaliśmy ukończenie szkoły jednej ze znajomych. Uroczystość ta w Szwecji jest naprawdę bardzo widowiskowa i obfita w specyficzne zwyczaje jak np. zawieszanie na szyjach absolwentów maskotek i kwiatów, transparenty ze zdjęciami, czy jeżdżenie po mieście w przyczepach. Moim zdaniem bardzo fajna zabawa :)
Każda klasa miała własną, udekorowana wcześniej przyczepę
Mój nieodłączny szwedzki towarzysz
"Typowa Szwecja"
Wspomniałam wcześniej o wycieczce do Kopenhagi, dokładniej, była to wyprawa, która miała na celu tylko jedno miejsce. Christiania to jedna z dzielnic Kopenhagi, rządząca się własnymi prawami, pełna squatów, radosnych ludzi, muzyki, koloru i oczywiście różnego rodzaju narkotyków. Panowały tam 3 podstawowe zasady : zakaz jeżdżenia samochodem, robienia zdjęć i biegania (ponieważ znaczy to, że jest się złodziejem). Było to jedno z tych miejsc, do których ma się potem sentyment. Gdy tylko przekroczyłam granicę magicznej Christianii, byłam pewna, że wrócę tam najprędzej jak się tylko da. Jestem pewna, że w lipcu uda mi się wygospodarowac na to troszkę czasu :)
Przed samym wejściem udało mi się zrobić kilka zdjęć, potem obowiązywał już niestety całkowity zakaz fotografowania
Po powrocie ze Szwecji miałam trochę czasu, żeby pożegnać się z moją ukochaną wrocławską rodzinką autostopową. Rozjeżdżamy się wszyscy na różne strony świata, przeprowadzamy do innych miast i nasza wspaniała ekipa chcąc nie chcąc musi się (na jakiś czas) rozpaść :/
Z żadnymi ludźmi nie dałoby się przeżyć więcej przez zaledwie rok.
Chillout chilloutem, ale 21 czerwca zwyczajowo nadeszła pora na świętowanie Nocy Kupały, po raz drugi już w gronie autostopowym, na Ranczu na bagnach w Stanowicach k. Rybnika. Jak zwykle ludzie nie zawiedli. Była kąpiel w bagnie, chodzenie po rozżarzonych węglach, puszczanie lampionów no i oczywiście bębny, gitary i dzikie śpiewy przy ogniskach
Oczywiście obowiązywał strój słowiański
Obowiązkowo wianki i uśmiechy !
Las był najwspanialszym możliwym miejscem na sen po całonocnej zabawie, ten zapach!
Kiedy wracaliśmy z imprezy, kierowca wyrzucił nasza 5 na autostradzie i na nieszczęscie tuż za nim jechała policja. Załapaliśmy podwózkę i pierwsze w życiu mandaty za autostopowanie ( z wyjątkiem mnie, brak dowodu ma swoje plusy :P ) Do dziś odpoczywam po Nocy Świtojańskiej, ale naprawdę polecam i zachęcam do wzięcia udziału w przyszłym roku :D
...
Jutro wyjeżdżam do Zbąszynka, żeby w poniedziałek rano ruszyć razem z Pauliną w drogę. Mamy zamiar dorobić trochę i liczymy, że uda się nagrać coś w ciemno. Naszym pierwszym celem będzie Francja, jeśli nie wyjdzie Dania..a może..życie i tak ma głęboko w nosie nasze plany, więc zapewne wylądujemy w przypadkowym miejscu. I to jest piękne.
Wracamy dopiero na Woodstock, więc życzę Wam udanego, obfitego w podróże lipca i do zoba na Woodzie :D
Najlepszy kompan autostopowej niedoli :D
Bok&Siniak.. :D Najlepiej :3
OdpowiedzUsuń